Tekla: jeszcze dłuższy list z Kanady |
Tym razem (pod koniec marca 2007 roku) napisał do nas długi list człowiek
Tekli, Ciapka
i Kulki.
A na trzecim zdjęciu od góry Tekla leży przy cocker spanielu o imieniu Murphy.
"Drogi Teodorze!
Przeczytałem Ciapkowy list do Ciebie (używał mojego komputera) i wydaje mi się, że wymaga uzupełnienia. Poza tym ubodła mnie trochę jego uwaga na temat historii Tekli i jej mamy, gdyż wcale nie uważam jej ani za długą, ani za nudną. Wręcz przeciwnie. Otóż jesienią 2004 roku w fotelu na ganku naszego domu zaczęły nocować dwa szare koty - jeden zdecydowanie większy od drugiego, wiec można było przypuszczać, że to mama z dzieckiem. Koty były bardzo czujne i płochliwe. Małe spędzało znacznie więcej czasu na ganku, jakby w ciągłym oczekiwaniu na matkę. |
Któregoś dnia w
związku z jesiennymi porządkami w ogrodzie, drzwi do garażu, gdzie trzymam
narzędzia, pozostawiłem otwarte przez większa część dnia i zamknąłem dopiero wieczorem.
Zauważyłem też, że coś próbowało się ukryć w kącie, kiedy zamykałem drzwi z
garażu do domu.
Podejrzewając, co to za gość, wystawiłem miseczkę z jedzeniem, kuwetę z piaskiem i nie otworzyłem drzwi. Następnego dnia stwierdziłem, że miseczka była pusta, a kuweta wręcz odwrotnie. Wyjeżdżając do pracy zostawiłem szparę między niedomkniętymi drzwiami a betonem podłogi. Tak zaczął się rytuał karmienia i obserwowania kotka. Małe przychodziło regularnie na jedzenie i czasami na noce, matkę widywałem coraz rzadziej. Szła kanadyjska zima, przygotowałem posłanie na półce z rupieciami i podłożyłem elektryczny kocyk. |
Wygniecione miejsce
wskazywało na to, że mój trud został zaakceptowany. Brakowało mi jednak
bezpośredniego kontaktu. Kot był nieufny, chował się po zakamarkach, tak
że właściwie go nie widywałem, stwierdzając jego obecność na
podstawie pustej miski, pełnej kuwety i wygniecionego, pełnego sierści
miejsca na posłaniu.
Zainstalowałem w garażu starą kamerę video, podłączyłem do telewizora w domu, zostawiałem włączone światło i mogłem podglądać malucha. Tak minęły zimowe miesiące. W czasie wizyt kot spędzał czas na jedzeniu, drzemkach i toalecie, nie interesowały go pozostawiane z myślą o nim zabawki. Co robił i gdzie bywał poza garażem, trudno ustalić. Faktem jest, ze bywały zimne noce (-20C), kiedy posłanie świeciło pustką, a miska pozostawała nietknięta. |
Wiosna przyniosła rozstrzygniecie dylematu, jakiej płci jest kotek, wraz z dość radykalną zmianą w zachowaniu. Kotka grubiała i zachęcana smacznymi kaskami przychodziła ostrożnie na wyciągniecie ręki. Myślałem, że będę odbierał poród, skoro tak dobrze rozwija się nasza komitywa. Były to jednak złudne nadzieje. Kotka nagle znikła, po czym po tygodniu zjawiła się jak gdyby nigdy nic, szczupła i rześka. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Jadła normalnie, ale jak na młodą matkę wydawało mi się, że spędza zbyt dużo czasu na spacerach po ogrodzie, czatowaniu na ptaki i wiewiórki oraz gonitwach za motylami i ważkami. Pogodziłem się z myślą, ze musiała tragicznie stracić potomstwo.
Wyjechaliśmy w czerwcu na tydzień urlopu. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy po powrocie znaleźliśmy niespodziankę w postaci czterech maluchów baraszkujących w trawie obok sterty drewna do kominka. Przez dwa dni obserwowaliśmy z ukrycia karmienie i zabawy. Kotka wywoływała małe z gniazda (były już za duże, żeby się wraz z nią zmieścić w niszy pod drewnem), kładła się do karmienia w trawie, a po skończonym posiłku bez ceregieli zostawiała całą gromadkę. Nasycone maluch zaczynały zabawę; na najlżejszy jednak obcy odgłos natychmiast chowały się do gniazda. Kiedy były całkiem małe, matka musiała ukradkiem wchodzić do gniazda i karmić je w ukryciu, dlatego ich nie odkryliśmy wcześniej. Teraz musieliśmy jednak podjąć szybką decyzję. Nie będziemy przecież prowadzić hodowli dzikich kotów, trzeba wyłapać małe, oswoić i znaleźć im życzliwych ludzi."
[ciąg dalszy listu będzie można znaleźć na stronie poświęconej Kulce, czyli tutaj. ]
powrót na Kocią Stronę Doradcy | powrót do Galerii | Lista imion