Bosman, prawdziwy Kot Marynarz

 

bosman-na-posterunku.jpg (12414 bytes) Bosman to rudy, piękny i niesamowicie inteligentny kot. Niestety, będziemy pisać o nim w czasie przeszłym...

Jego człowiek pływa na barkach po polskich rzekach. Bosman zaokrętował się u niego w październiku 2000 roku. Wsiadł na śluzie i oznajmił, że dalej płynie z nimi. Przyszły człowiek Bosmana kazał pracownikowi znieść kota na ląd, ale ten uporczywie wracał. Został nawet wyniesiony dość daleko, ale zanim człowiek wrócił, kot już był na pokładzie. Co zrobić? Skoro tak bardzo chce, to niech płynie - choć nie było wiadomo, jak sobie poradzi kot na wodzie i przy głośnych silnikach. Ale Bosman to po prostu Bosman i nic go nie przerażało.

Obok widzimy już Bosmana na posterunku. Ktoś musi pilnować szlaku...

Barkę i pchacz znał 'jak własną kieszeń', zimą często sypiał w maszynowni, gdyż tam najcieplej. Doprowadzał swojego człowieka prawie do zawału, kiedy maszerował po falochronach (to bardzo wąskie 'obramowania' barki) lub robił wielkie susy ponad wodą, między barką a pchaczem, skracając sobie tym drogę. Kilka razy wpadł do wody, ale na szczęście nic się nie stało. Kiedyś sam wskoczył do wody w pogoni za szczurem, innym razem uciekał przed psem i  zdecydował się płynąć. Barkę kontrolował regularnie.

Wieczorem Bosiek schodził na ląd, a o świcie, na dźwięk silników i sygnału puszczanego specjalnie dla niego, pędził na pokład z ogonkiem w górze (patrz zdjęcie poniżej) i często z myszą w pyszczku. Znał wiele miast w Polsce, znał wielu ludzi - sam też był znany i popularny.

bosman-pchacz.jpg (10396 bytes)
bosman-spacer-las.jpg (17403 bytes) Bosman był kotem łownym. Wyskakiwał na ląd przed zacumowaniem, a za chwile już wracał z myszą. Ma na swoim koncie bardzo wiele istnień; myszy, szczury, żabę (ale ta przeżyła), a nawet raz, ku rozpaczy swojego człowieka płci żeńskiej, królika. Na szczęście nie upodobał sobie ptaków.

Wieczorem wychodził na spacery. Bez problemu zaakceptował smycz, choć zaokrętował się jako dorosły kot. Czasem było to konieczne, np. podczas załadunku, gdy było dużo niebezpiecznych dla niego sytuacji. Bardzo mu się podobało, kiedy w barce były pootwierane skrajniki, wchodził jednym, wychodził drugim, ale trzeba było uważać, by go nie zamknąć. W Stoczni Szczecińskiej wcale go nie przerażali spawacze: trzeba było pilnować kota, bo przez przypadek mógł zostać gdzieś uwięziony. Zaakceptował też przymusowe pranie, które czasem było konieczne, bo po kontroli barki przychodził niesamowicie umorusany, a był też kotem, który po pracy lubi zdrzemnąć się na koi (może i zaakceptował, ale szczęśliwy nie był... to widać na zdjęciu).

Na zimę wraz z kapitanem zjechał do domu. Mieszkająca tam Żaba nie przyjęła go przyjaźnie. Bosman nic sobie z tego nie robił i cierpliwie znosił humory kotki, aż swoim stoickim spokojem ją udobruchał. Nie była to może miłość, ale Żaba akceptowała jego obecność, a nawet później polubiła wspólne gonitwy.

Wiosną Bosman wrócił do pracy na barce. Miał bardzo dużo przygód i nieustannie zaskakiwał swoim sprytem, zwinnością, pomysłami. Jedyne czego się bał, to psy. Czuł przed nimi respekt i zanim schodził na ląd sprawdzał, czy nie ma na widoku jakiegoś psa...

W listopadzie 2001 roku człowiek Bosmana stał w przez kilka dni w Koninie. Bosman znał doskonale to miejsce, mógł chodzić gdzie chciał, gdyż jest tam raczej spokojnie. Miał zaprzyjaźnionych wędkarzy, dopadał pierwszy wyłowioną rybę.

Pewnego razu nie pojawił się na kolacji, a potem na śniadaniu. To już bardzo zaniepokoiło Pana kapitana, gdyż Bosman zawsze trzymał się bardzo blisko pchacza. Ludzie obdzwonili lecznice weterynaryjne, obeszli wiele razy okolice, rozkleili ogłoszenia, dali ogłoszenie w radio - i nic, cisza. Sytuacja robiła się coraz bardziej nerwowa, bo czas był wypływać, ale jak tu płynąć, gdy nie ma Bosmana?

bosman-mycie.jpg (14736 bytes)
bosman-dom.jpg (11486 bytes) W końcu jeden z wędkarzy odważył się powiedzieć, że Bosmana zagryzł doberman. Źli ludzie poszczuli nim Bosmana i choć biedak uciekał, pomimo tego, że wędkarze krzyczeli (ale byli po drugiej stronie rzeki), nie udało się uciec. Bosman odszedł, jak się mówi o marynarzach, na wieczną wachtę.

Pan kapitan - i nie tylko on - bardzo to przeżył. Napisał nawet wiersz o Bosmanie...

Na wiosnę przepływał przez to samo miejsce, gdzie wsiadł Bosman. Zobaczył młodą kotkę, trikolor, stwierdził, że to pewnie przyrodnia siostra Bosmana i zabrał kociczkę, jako jego następczynię. Ale to już historia Bryzy.

 

powrót na Kocią Stronę Doradcy  |  powrót do Galerii  |  Lista imion