O widokach z wieży na Kolibkach oraz na przyszłość (2010)
Czy wiedzą Państwo, jak trafić na wieżę widokową na Kolibkach w Gdyni? Jeśli nie, proszę się nie martwić, są Państwo w licznym towarzystwie – mało kto wie, a warto byłoby to zmienić. Wieża, pozwalająca na podziwianie widoku całej Zatoki Gdańskiej oraz dużych fragmentów Gdyni z wysokości około 113 metrów, została otwarta trzy lata temu. Perspektywa stąd jest imponująca: obiekt jest otoczony morzem zieleni (to wytarte sformułowanie, ale tu wyjątkowo odpowiednie – jeśli ktoś nie wierzy, powinien sam zobaczyć). Widać część Orłowa, Redłowo, centrum Gdyni z Sea Towers, Witomino, Dąbrowę. Niesamowity jest widok na morze, Sopot i Gdańsk. Na horyzoncie widać drugą gdyńską wieżę widokową na Górze Donas i maszt telewizyjny z Chwaszczyna. Dopiero „w tak pięknych okolicznościach przyrody”, że zacytujemy klasyczną frazę z „Rejsu”, można w pełni docenić malowniczość Gdyni i całej trójmiejskiej aglomeracji.
Trudno pewnie oczekiwać, by wieża widokowa stała się samoistną atrakcją turystyczną – w Trójmieście konkurencja w tej mierze jest ostra, a wieża leży nieco na uboczu. Szkoda jednak, że nawet „starzy stażem” mieszkańcy Gdyni w większości nie wiedzą, jak ciekawy obiekt mają w zasięgu półgodzinnego spaceru (lub kwadransa jazdy na rowerze) z okolic Centrum Handlowego Klif. Byłoby miło, gdyby trafiali tu świadomie, w trakcie rowerowych lub pieszych wycieczek po obrzeżach miasta, a nie przypadkiem. Wymagałoby to jednak, rzecz nieco uogólniając, aktywniejszej polityki informacyjnej miasta i pewnych (stosunkowo drobnych) inwestycji, dotyczących ścieżek rowerowych i spacerowych w terenie. I to rysuje się jako fragment większej całości, dotyczącej aktywnego wypoczynku w naszym mieście.
Na komfort mieszkania w aglomeracji składa się wiele czynników, ale możliwości uprawiania sportu i rekreacji mają wśród nich spore i chyba rosnące znaczenie. Gdynia dysponuje pod tym względem ogromnym potencjałem: fantastyczne położenie między morzem a wzgórzami, duże połacie zieleni z rezerwatami w granicach miasta włącznie, liczne ścieżki spacerowe… Wspominałem już o tym kilka miesięcy temu, pisząc o bieganiu na nartach na Kolibkach. Czy jakość infrastruktury służącej wypoczynkowi mieszkańców (pozwolą Państwo, że tym razem pominiemy naszych PT gości-turystów i skupimy się wyłącznie na nas, czyli mieszkańcach) idzie jednak w parze z tym potencjałem? Obawiam się, że nie. Bywa też, że szwankuje sfera informacji: ciekawe i warte odwiedzenia w ramach „własnych zajęć rekreacyjnych” obiekty są niejako ukryte przed szerszą publicznością, a przecież warto i należy je promować.
Jakie są najpopularniejsze w naszym mieście formy czynnego wypoczynku? Warto sięgnąć tu do konkretnych danych. Przeprowadzone niedawno – w maju tego roku – przez firmę Doradca Consultants Ltd. dla Urzędu Miasta Sopotu ankietowe badanie mieszkańców Trójmiasta w wieku ponad 15 lat wskazało, że zdecydowanie najczęściej (ponad 43% deklaracji) korzystamy z jazdy na rowerze. Co siódmy ankietowany deklaruje uprawianie joggingu oraz innych niż tenis oraz golf gier sportowych. Nieco ponad 13% badanych jeździ na rolkach, a w granicach 8-9% utrzymuje się odsetek osób, których zajęcia rekreacyjne obejmują nordic walking, biegi na nartach oraz tenis ziemny. Możemy się domyślać, że zdeklarowani rolkarze niekoniecznie wywodzą się z Gdyni – znacznie lepsze miejsca do jeżdżenia na rolkach znajdują się w Sopocie, na przykład w niedawno zrewitalizowanym tam Parku Północnym, i w Gdańsku. Także dla rowerzystów Gdynia nie jest najbardziej przyjaznym miastem w okolicy, co potwierdzi chyba każdy dysponujący materiałem porównawczym amator tego sportu.
Tu pozwolę sobie na dygresję, dotyczącą inwestycji komunalnych. Trzeba obiektywnie stwierdzić, że w Gdyni wydaje się sporo na inwestycje drogowe, usprawniające ruch w mieście (i są one prowadzone stosunkowo płynnie). Doceniam to jako kierowca. Niestety temperatura moich uczuć pod adresem władz miejskich istotnie się obniża zaraz po zmianie środka transportu na dwukołowy, napędzany siłą mięśni. Inwestycje w ścieżki rowerowe są w Gdyni niewystarczające i chaotyczne, jakość nawierzchni jest zła (punktem odniesienia może być nadmorska trasa między Jelitkowem i Brzeźnem w Gdańsku, na którą patrzę z zazdrością), nie układają się one w spójną całość. Czyżby więc osoby, podejmujące w naszym mieście decyzje o inwestycjach, oglądały świat wyłącznie z perspektywy okien samochodu? Może warto byłoby wsiąść na rower i na własnej skórze przekonać się, jak wygląda rzeczywistość z punktu widzenia cyklisty… Dla przypomnienia: dwóch na pięciu mieszkańców jeździ na rowerze. To ogromna rzesza wyborców.
Wracając do możliwości uprawiania sportu i rekreacji w Gdyni: kosztowna budowa nowych, wysokiej jakości ścieżek rowerowych czy torów dla rolkarzy nie jest jedyną opcją. Nie można zapominać o licznych trasach terenowych dla rowerzystów i fanów nordic walking oraz zwykłych spacerowiczów, które już istnieją, ale nie są powszechnie znane, podobnie jak ścieżka przechodząca obok wieży na Kolibkach. W tym konkretnym przypadku niedaleko jest już strzelnica golfowa; obok powstają stajnie. Czy nie powinny im towarzyszyć tablice, pokazujące plan okolicy, uzupełnione przez odpowiednie oznaczenie tras spacerowych i rowerowych? Trzeba jeszcze trochę zainwestować w dostępne dla mieszkańców mapki oraz – ech, marzenia – uporządkowanie ścieżek wraz z ich otoczeniem, gdyż tu i ówdzie straszą nieformalne wysypiska śmieci albo resztki betonowych płotów. Fakt, że wymagałoby to od władz miasta odejścia od „perspektywy z okna samochodu”, ale może temat jest wart podjęcia? A efektem ubocznym byłaby popularyzacja zasługującej na to kolibkowskiej wieży widokowej, która mogłaby stać się jedną z osi sieci leśnych ścieżek rowerowych i spacerowych w Gdyni.
Jarosław Zysnarski
(opublikowane w Mojej Gdyni, dodatku lokalnym do Gazety Wyborczej)