Wincenty Pretor, kot żbikopodobny

 

wincenty.jpg (13307 bytes) Kot nazywa się Wincenty Pretor. Jest oczywiście rasowy. Udało się go rozpoznać jako kota europejskiego, dziko umaszczonego, marmurkowo-czarnego (może nie jest to doskonale widoczne na zdjęciu, na którym za to można podziwiać dość rzadki widok jego spodniej strony z pięknymi cętkami). W opinii jego człowieka umaszczenie i temperament wskazują na domieszkę genów żbika.

Jak przystało na urodzonego górala, jest z natury krewki. Urodził się gdzieś w lasach nad rzeką Poprad około 7 lat temu. Przeszedł - za pośrednictwem PKP - drogę od dzikusa do kanapowca, od kąpieli w chłodnych wodach Popradu do lotów balkonowych z piątego piętra, w pogoni za ptakami (takie hobby).

 

W mieście zaanektował teren całego domu ze szczególnym upodobaniem do rozścielonych łóżek i świeżego prania. Chętnie zwiedzał miasto w plecaku, ale zrezygnował z tego, gdy odkrył w sobie powołanie pieszczocha: nie ma nic piękniejszego niż sen w ciepłym domu na kolanach człowieka i miska pełna jedzenia.

Jego człowiek uważa, że przebywanie z Wincentym wpływa kojąco na nerwy dzięki odpowiedniej jonizacji powietrza i hipnotycznemu mruczeniu, jakie daje się słyszeć podczas głaskania. Fakt, że nie jest w tym Wincenty Pretor wyjątkiem.

Na zdjęciu - kot się waży (tylko dlaczego waga jest pod psem?). Wtedy Wicek miał trochę ponad trzy kilogramy, dzisiaj ponad pięć.

Wincenty-waga.jpg (9079 bytes)
Wincenty-kwiatek.jpg (16323 bytes)  

To zdjęcie nosi tytuł 'Czy to prawda, że w doniczce mieszkają myszki?'.

Gdy ktoś przychodzi do domu i sygnalizuje to za pomocą domofonu, Wicek jest już pod drzwiami i czeka na domownika lub gościa (chyba, że baaaardzo dobrze mu się śpi), podrywając się, gdy usłyszy odgłos otwieranych drzwi od windy. Jest bardzo rozczarowany, jeżeli ktoś dzwoni domofonem, a nie przychodzi do domu. Trzeba mu wtedy tłumaczyć, żeby nie czekał, bo nikt nie przyjdzie - nie rozumie tak nielogicznego postępowania. Bezbłędnie odróżnia dźwięk domofonu od telefonu (są podobne), inaczej niż niektórzy ludzcy domownicy. Nawiasem, z telefonu nie korzysta (bo telefon nie głaszcze).

P.S. Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Wincenty pożegnał się z tym życiem (mamy nadzieję, że jednym z wielu) 23 lipca 1999 roku. Cześć, Wicku!

 

powrót na Kocią Stronę Doradcy  |  powrót do Galerii  |  Lista imion