Kilka prawd o planach prywatyzacji ZWiK

http://www.doradca.com.pl/x.php/1,355/Kilka-prawd-o-planach-prywatyzacji-ZWiK.html

Dziennik Łódzki, wydanie z dn. 21.10.2011

W ostatnim czasie pojawiło się w łódzkich mediach wiele informacji dotyczących projektu prywatyzacji ZWiK-u. Muszę niestety stwierdzić, że duża cześć negatywnych opinii na ten temat oparta jest na błędnych założeniach, a przytaczane przykłady i argumenty często niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. (...)

Prof. Eugeniusz Wojciechowski w artykule, zatytułowanym „Po co prywatyzować ZWiK, skoro dobrze działa?” (wydanie z 16.09), opiera swoje tezy na dotyczącym majątku komunalnego założeniu, że „Rada Miejska, prezydent oraz administracja powinni być jedynie pośrednikami w gospodarowaniu nim dla lepszego funkcjonowania miasta i poprawy warunków życia mieszkańców”. Trudno nie zgodzić się z tym słowami. Niestety, zawarte w artykule wnioski są w mojej ocenie sprzeczne z tym założeniem.

Zadaniem władz miasta nie jest bezpośrednie świadczenie usług komunalnych, a miasto nie musi być właścicielem majątku – można realizować zadania własne gminy, powierzając je prywatnym partnerom (dobrym przykładem jest dostawa ciepła, które w wielu miastach dobrze się sprawdza w modelu czysto prywatnym). Jeśli miasto posiada majątek, powinno nim efektywnie gospodarować, powodując dostarczanie usług odpowiedniej jakości. Czy zarządzać powinna administracja? Nie. Jest tylko pośrednikiem. Do tego miejsca – i tylko do tego – zgadzam się z prof. Wojciechowskim.

Kolejny wywód opiera się bowiem na dwóch tezach, z których każda budzi wątpliwości. Po pierwsze, według autora artykułu ZWiK dobrze działa. Po drugie, nie prywatyzuje się podmiotów, które dobrze działają i przynoszą poważny zysk.

Z tezą numer dwa polemika jest o tyle trudna, że jest ona wyrazem poglądów autora, a nie przedstawieniem faktów czy konsensu wśród naukowców i praktyków. Rzecz jasna prywatyzowane są także rentowne firmy – dla przypomnienia, władze Warszawy niedawno uzyskały w ten sposób do budżetu prawie 1,5 mld zł. Zaskakujące dla osób z praktycznymi doświadczeniami prywatyzacyjnymi – mnie nie wyłączając – jest stwierdzenie, że „nie sztuka przekształcać i prywatyzować podmiot z natury dochodowy”. Każda taka procedura wymaga dobrego przygotowania i odpowiedniego grona fachowców, niezależnie od stanu firmy. A czy wodociągi są „z natury dochodowe”? Gdyby to było takie proste, nie byłoby w naszym kraju sporej liczby przedsiębiorstw tej branży, wykazujących straty…

Cele prywatyzacji mogą być różne; obok pozyskania środków do budżetu może to być wdrożenie mechanizmów rynkowych, uniknięcie przyszłych nakładów, poprawa jakości gospodarowania. Zanim powiemy, że prywatyzacja ZWiK nie ma sensu, trzeba zapytać – jakie cele miasto chce osiągnąć? Co się stanie po prywatyzacji? Co się zdarzy, jeśli zmiany nie nastąpią?

Tak wracamy do tezy numer jeden. Czy ZWiK dobrze działa? Prof. Wojciechowski nie uzasadnia swojej opinii, poza stwierdzeniem, że jakość usług nie budzi większych zastrzeżeń wśród łodzian. Nie jest to przekonujące, zwłaszcza, że autor nie przytacza źródła tej oceny. Faktem jest, że ZWiK generuje w ostatnich latach zysk na poziomie ok. 2% przychodów. Istnieje jednak wiele sygnałów wskazujących, że przedsiębiorstwo może działać zdecydowanie sprawniej. (...)

Czy „liczne przykłady” pokazują, że „takie przekształcenie prowadzi do wzrostu cen za wodę i ścieki, i jest to tylko kwestią czasu”? Pozostawmy to do policzenia ekspertom. Ceny wzrastają  bez  względu na to, kto jest właścicielem/operatorem przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych. Przypominam (o czym wiele osób nie pamięta lub nie chce pamiętać), że w  Łodzi w latach 2008-2011 ceny wody i ścieków wzrosły  aż o 50 proc.!  Z drugiej strony mamy przypadek Gdańska (na który powołują się często radni Miasta Łodzi – niestety, manipulując danymi), gdzie działa prywatny operator. Tam ceny wody i ścieków  w latach 2008-2011 wzrosły o 39 proc. Najniższy wzrost cen wody i ścieków pod kuratelą prywatnego operatora nastąpił w Głogowie i wyniósł w tych latach 5 proc.

Podwyżki są nieuniknione, o czym doskonale wiedzą zarządzający każdym przedsiębiorstwem wodociągowo-kanalizacyjnym w Polsce. Aktualne jest tylko pytanie, który wariant instytucjonalny będzie mniej dolegliwy dla mieszkańców i jak długo publiczny właściciel będzie wprost obciążał budżet (czyli i tak pośrednio sięgał do kieszeni mieszkańców), mając na uwadze np. konieczność kapitałochłonnej modernizacji sieci i spłatę zaciągniętych kredytów. (...)

Jarosław Zysnarski